piątek, 30 stycznia 2009

Codzienna dziennikarka w miesięczniku

Ledwo wymordowałem wczorajszego posta i zacząłem się przymierzać na poważnie do pisania na temat tzw. gazetek samorządowych, a tu telefon. Dzwoni mój szef z miesięcznika. Chrapliwy głos aż mną wstrząsnął z odrętwienia spowodowanego nadmiernym ślęczeniem przed komputerem. - Dobrze, że nie śpisz – słyszę pod drugiej stronie. - Jedź jutro do Kielc i napisz relację do lutowego wydania z wizyty u nas komisarz unijnej Danuty Hübner. - Ależ! Po co ci relacja w miesięczniku? Jak cię interesuje temat unijny, to może jakiś wywiad, albo jakaś analiza.... Zrobię ci ekspresowo do marcowego numeru. Po co ta cholerna jutrzejsza relacja? Kto to widział w miesięczniku codzienne relacje? W dodatku z konferencji prasowej? – pytałem bezsilnie. Usłyszałem jedynie brak odpowiedzi, czyli ciszę w słuchawce.

Na miejscu w siedzibie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej spotkałem dawno niewidzianych kolegów. - Dobre i tyle – pomyślałem. Do kolegów zagaiłem jedynie standardowo: co u was słychać, jak leci, jak żona, jak dzieci.... I takie tam uściski kurtuazyjne dłoni.

Pani komisarz pochwaliła włodarzy regionu świętokrzyskiego za wysyłane do Brukseli projekty i stuprocentową ich realizację. A ja już w wyobraźni widzę swój artykuł wielki z pięknym tytułem: „Świętokrzyskie wysoko ocenione przez Brukselę”. Uśmiecham się z satysfakcją do siedzącego obok kolegi agencji prasowej, który próbuje zaskoczyć komisarz jakimiś ogólnopolskimi tematami (- Pewnie mu je nadali z Warszawy – myślę sobie.). Rozmawiają jak równy z równym. Ale mnie to nie interesuje, bo ja już mam... Piękny świętokrzyski tytuł i zaraz go będę wypełniał budującą treścią

Nagle dziennikarz z kieleckiej Wyborczej zaczyna drążyć temat niedoszłego lotniska w Obicach kolo Kielc. Wszyscy strzyżemy uszami w zaciekawieniu. W odpowiedzi słychać było wymijające długie odpowiedzi. Niektóre z nich już znane dziennikarzom z wcześniejszych brukselskich rozmów władz kieleckich właśnie z panią komisarz.

Coś tam szybko zanotowałem: - Przedłożony rok temu Komisji Europejskiej projekt budowy lotniska w regionie świętokrzyskim, w ocenie ekspertów komisji nie spełniał podstawowego wymogu „żywotności ekonomicznej” – wyjaśniała dziennikarzom komisarz Hübner. – Ale nie oznacza to jednak, że przedsięwzięcie nie ma szans powodzenia w późniejszym czasie. Trzeba jednak zwrócić uwagę na wszystkie zastrzeżenia Komisji Europejskiej i je wyeliminować. Ważna jest także realizacja inwestycji wspierających zapotrzebowanie na regionalny port lotniczy, chociażby m.in. wzmacniających rangę Targów Kielce, czy poprawiających atrakcyjność turystyczną regionu - podkreślała komisarz.

Po konferencji nagle podchodzi do nas, tzn. do dziennikarza depeszowego i do mnie, kolega zainteresowany Obicami. I woła: – Chłopaki! Czy ja zadawałem jakieś głupie pytania, że pani komisarz tak potraktowała mnie wymijająco? – pyta podnieconym głosem.

Zgodnie odpowiadamy, że pytania były dobre i słuszne, a odpowiedzi takie, jakie raczyła udzielić pani komisarz. - Widocznie tak musiała mówić – zauważyłem filozoficznie. Potem w drodze do szatni pomilczeliśmy sobie, że nad Kielcami chyba nadal wisi pewnie syndrom włoszczowski...

Siedzę teraz przy kompie i tak sobie dumam, że i tak trzeba się cieszyć, iż nasze cudne świętokrzyskie jest wysoko w rankingu brukselskim, jeśli chodzi o unijną forsę. W Obicach więc niech jeszcze będzie jakiś czas ściernisko.... Może w końcu kiedyś wyrośnie tam lotnisko? Ciekaw jestem, co jutro napisze dociekliwy kolega? O siebie się jakoś nie boję... Cieszę się, że są jeszcze blogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz