sobota, 21 lutego 2009

Dziennikarz katolicki – któż to taki?

Otrzymałem dziś newslettera, jakich dziesiątki otrzymuję codziennie z redakcji, w których się zalogowałem lub wysłałem tam swojego maila, bym mógł otrzymywać najświeższe od nich informacje. Newsletter jest z portalu fronda.pl Zalogowałem się na nim jakiś czas temu. Nie jestem aktywnym uczestnikiem forum jeśli chodzi o pisanie. Właściwie jestem żadnym uczestnikiem, bo nic nie napisałem. (Pewnie też nie napiszę) Natomiast jestem aktywnym czytelnikiem Czego ja tam szukam?

Zacznę od tego, że w ubiegłym roku, gdy dzięki ZUS-owi wróciłem do ludzi zdrowych po ciężkim raku, zacząłem intensywnie poszukiwać swojej tożsamości dziennikarskiej. Bo, gdy w 2000 r. ze stołu operacyjnego położyli mnie żywego do łóżka szpitalnego postanowiłem, że, mając nowe życie, będę robił to samo, co przed chorobą, ale nie tak samo. Czyli, krótko mówiąc, będę nadal dziennikarzem, ale innym niż przed chorobą. Jednocześnie postępowało w moim życiu przewartościowanie m.in. duchowe, które rozpoczęło się na dwa lata przed chorobą. Powróciłem wówczas "z bardzo dalekiej podróży" do swoich korzeni religijnych. Dałem temu wyraz w mojej twórczości literackiej i tematyce dziennikarskiej oraz w codziennym życiu osobistym.

Z powodu właśnie zainteresowań dziennikarskich ochrzczony zostałem przymiotnikiem "katolickim". Właściwie, to przyzwyczaiłem do katolickości swojego dziennikarstwa moich kolegów z innych mediów, gdyż pisałem swoje produkcje dziennikarskie dla redakcji katolickich. Taką miałem okazję, więc tak czyniłem. Chciałem też zobaczyć, jak tam jest. Czym się one różnią od świeckich? No i zobaczyłem.

Cały czas jednak zadawałem sobie pytanie, czy dobrze to robię? Nie w sensie dotyczącym formy dziennikarskiej, bo jest to możliwe do wyuczenia się, ale w sensie swojej misji i swojego postanowienia, gdy odzyskałem świadomość po narkozie operacyjnej.

- Będę robił to samo, ale nie tak samo! – waliło to własne credo w moje sumienie jak obuchem. I za każdym razem wychodziło mi, że czynię to po staremu, czyli tak, jak przed chorobą, czyli źle, niewłaściwie, niedobrze, fałszywie, nie tak jak potrzeba i zupełnie niepotrzebnie, szczególnie dla mnie samego.

Wówczas to zacząłem z uwagą czytać i analizować m.in. takie pisma, jak: „Fronda” i „Tygodnik Powszechny” oraz serwisy, jak m.in. Ekumeniczna Agencja Informacyjna. (Jako czytelnikowi imponowała mi m.in. realizacja w nich deklaratywnej niezależności i świeżość formy przekazu, katolicki intelektualizm, ewangelijna bezkompromisowość)

Czego tak naprawdę tam szukałem i nadal szukam? Szukam jakiegoś świeżego oddechu, a przede wszystkim żywych przykładów, jak uwolnić się od: wszechobecnego faryzeizmu, obłudy, dewoctwa, "zamiatania prawdziwych problemów pod dywan", unikania drażliwych tematów, litowaniu się nad duchownymi nikczemnikami różnej maści, by nie popaść tylko broń Boże w jakiś konflikt. Szukam potwierdzenia walki z wszystkim tym, co się we mnie samym buntuje i gotuje, jak w jakimś piekielnym kotle.

Czy znalazłem tam odpowiedź? Nie wiem tego do końca. Są to organizmy żywe i w permanentnym rozwoju. Mogę jedynie powiedzieć, że są one mi bliskie. I tyle. I aż tyle. To i tak jest bardzo dużo.

No i takie przemyślenia dopadły mnie po lekturze newslettera z portalu fronda.pl. Zapewne do spraw poruszonych podczas pisania tego posta jeszcze wiele razy wrócę. Taki sobie postawiłem cel przecież...


PS

Portalowi Fronda.pl życzę z okazji 100 – dni istnienia - stu lat żywota. Oto fragment maila:

"Portal fronda.pl działa już 100 dni Wiele rzeczy wydarzyło się w tym czasie. Portal ma już statystykę na poziomie 22 tys. odwiedzin dziennie, zarejestrowało się na nim ponad 9 000 użytkowników. Podobnie rosną inne wskaźniki – fronda.pl jest coraz częściej cytowana (praktycznie każde medium mainstreamowe cytowało nas już choć raz), coraz więcej osób wstępuje do Klubu Frondy (niebawem wsparcie Użytkowników przekroczy 25% potrzeb). Nie inaczej jest też z artykułami tworzonymi przez Redakcję – na ich kanwie wybuchł już niejeden skandal, niejeden ważny wątek został wprowadzony do debaty publicznej – wystarczy wspomnieć zawieruchę z promocją homoseksualizmu w katalogu IKEA, skandal w Pradze u prezydenta Klausa, czy ostatnią obronę Benedykta XVI przed krytykami. Jednym
słowem, wizja z pierwszego mailingu, by zbudować potężne katolickie medium... nabiera
rumieńców! Wprawdzie wszystko szczegółowo opiszemy w „Raporcie na 100 dni fronda.pl” dla Klubowiczów Frondy (każdy Klubowicz dostanie go 26 lutego), ale już dziś można
podsumować studniówkę jako spektakularny sukces, którego rozmiar przewyższył
oczekiwania ludzi zaangażowanych przy projekcie! (...)"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz