czwartek, 5 lutego 2009

Mój BAI – Bloggerowa Agencja Informacyjna

Od dzisiaj postanawiam pisać krótsze posty. Mój znajomy redaktor mawia: „Nie lubię czytać długich artykułów, bo zdarza się, że gdy dobrnę do ostatniej linijki, to później muszę sobie przypominać tą pierwszą...”

W tym celu utworzyłem sobie jeszcze trzy blogi, by mnie nie korciło do dłużyzn. Po prostu moje ciągoty chcę wziąć na zmęczenie. Moje zmęczenie. A jeśli chodzi o te blogi. Są to: „Zanotowane z marszu i w biegu” (o moich praktycznych zainteresowaniach sportowych), „Kronika literacka” (o zainteresowaniach literackich) i „Andrzej Piskulak – BAI (Bloggerowa Agencja Informacyjna)”.

Jeśli chodzi o mój BAI, ma to być w moim mniemaniu ambitne przedsięwzięcie. Otóż zamierzam za free pisywać dziennikarskie depesze. Otrzymuję mnóstwo codziennie informacji, m.in. od rzeczników prasowych, zaproszeń, itp. newsów. Jestem aktywny dziennikarsko. Bywam na różnych konferencjach, imprezach, itp. Mnóstwo spraw mnie interesuje. Z zasobów, które posiadam, w praktyce, wykorzystywana jest w gazecie papierowej tylko mała cząstka.

Swoje informacje stylizował będę na depesze agencyjne. Choć zamieszczane będą ,już wkrótce, przeze mnie non profit na blogu, ot tak, dla własnej satysfakcji i fanaberii dziennikarskiej, mogą być wykorzystywane nawet przez profesjonalne serwisy informacyjne, ale pod warunkiem podania źródła. A, jeśli jakaś redakcja uzna, że warto pogłębić temat już za jakieś honorarium, to nie tylko będzie bardzo miło...

Pisanie i publikowanie za darmo, nawet na blogu, nie oznacza w moim przypadku robienia jakiegoś dziennikarskiego dziadostwa. Mam nawet wymyślone teraz hasło: „Darmowe nie musi być dziadowskie’. No to do roboty Piskulak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz